sobota, 12 marca 2011

Zapach szczęścia unosi się wśród chmur



Promienie słońca leniwie przedzierają się przez ciemne morze naszych dusz, a w powietrzu unosi się nuta słabości wymieszana z tęsknotą. Słupki rtęci podnoszą się, choć głębia pamięta jeszcze zimę, bardzo mroźną i pełną zawirowań. To znak, że czas na spacer. Spacer samotny, pełen rozmyśleń. Ten park fascynował mnie od zawsze. Szczególnie wtedy, gdy zupełnie nieproszona wiosna wdarła się w moje serce zamiast jesieni. Później wszystko potoczyło się banalnie. Pąki rozkwitające powoli, choć dynamicznie. Śmiejące się oczy i ten lekki wiatr, co muskał twarze. Kiedy długa przerwa była zbyt krótką na chwile zapomnienia. Gdy zapach świeżo skoszonej trawy unosił się wśród tłumu, który był nieistotny. Jeden utwór rozbrzmiewał w słuchawkach. Tylko on, jeden i ten sam, i tak cały czas. W kółko. Jak to na wiosnę bywa, wszystko nabiera barw. A barwy to radość. A radość to szczęście. Nieproszone, wdzierające się w każdy nasz zakamarek. Dla niego nie liczy się to czy mamy czas, czy nie. A kiedy kolorów jest zbyt dużo przychodzi burza. Często taka z piorunami, które niszczą wszystko dookoła. Czasami niepozorna, niby delikatna, niewinna, a  jednak też potrafi pokazać na co ją stać. Potem już tylko cisza. Powinna być jeszcze tęcza. Jednak nie przyszła. Lato też jakoś zapomniało się pojawić. Nagle w środku wiosny zapukała jesień. I nie czekając na proszę, po prostu weszła. I została. Później, zupełnie bez pytania, zaprosiła także zimę. Zostały obie. Swoją drogą nieźle potrafiły się ze sobą dogadać. Pokonując te same alejki kilka lat później, pejzaż jest zupełnie inny. Dzisiaj, choć odtwarzacz już inny, muzyka wciąż ta sama. Lecz nie brzmi już tak samo. Pomimo smutku, przekazuje jakąś nadzieję. Wyczuwam nostalgię.  Zakładam ciemne okulary, choć słońce jest jeszcze bardzo słabe. Traktując je jako filtr, żeby nie przegrzać duszy, postanawiam nie oglądać się za siebie. Promienie słońca próbują wskrzesić dawno wygasłe iskierki. Praca mozolna. Idę dalej, ale nie mogę odnaleźć swojego miejsca, a przecież trasę znam, można by rzec, na wylot. Mija kilka godzin i świat zmienia się o 180 stopni. Dwa pasy zablokowane. Policja. Świadkowie. Właśnie czyjeś światełko zgasło. Jak na ironię, co? Przecież życie dopiero się budzi! Wiosna chyba sobie o mnie przypomniała. W końcu! Czy przyniesie burze? Zapewne. Jednak może nie zapomni tym razem o tęczy.


Znowu zdjęcie autorstwa Natalii K. Nawet z tej samej sesji. Bo wtedy dużo zdjęć powstało.

Do posłuchania, bo warto! ;-)

2 komentarze:

  1. Uważam, że każda dusza kryje w sobie 4 pory roku. Raz jest cieplej i weselej, a raz zimniej i ponuro.W dużej mierze to od nas zależy, która będzie w nas dominować. Justynko, niech dominują w Twojej duszy tylko te ciepłe pory i choć czasem trudno jest kierować tym, co dzieje się w środku, pamiętaj, że jeśli tylko chcesz, odnajdziesz drogę powrotną, do wiosny i lata :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wiedziałam od razu, że mowa o tej piosence...
    Oj siedziało się na trybunach w 2lo i co przerwę się jej słuchało .. ach ...
    :*

    OdpowiedzUsuń